Czesław Mroczek
Poseł na Sejm RP


Gazeta Wyborcza: Skończy się szantażowanie ze strony Rosji rakietami Iskander

22 kwietnia 2015

Wybór systemu antyrakietowego pozwoli bronić polskiego nieba od chwili podpisania umowy. A w sprawie śmigłowca mieliśmy wybór - albo Caracal, albo unieważniamy przetarg, bo inne śmigłowce nie spełniały warunków - mówi Czesław Mroczek, wiceszef MON odpowiadający za zamówienia wojskowe


PAWEŁ WROŃSKI: Jeszcze niedawno mówiło się, że decyzje w sprawie tarczy antyrakietowej i śmigłowca nie będą podejmowane przed wyborami, bo to może spowodować spory i protesty ze strony przegranych.

CZESŁAW MROCZEK: Gdybyśmy w ten sposób myśleli, to nie podjęlibyśmy żadnej decyzji w tym roku, bo na jesieni są wybory parlamentarne.

Przeprowadziliśmy gruntowną analizę ofert systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Ostateczna oferta na śmigłowce przyszła ponad trzy miesiące temu. Swoją opinię o współpracy offsetowej wydało Ministerstwo Gospodarki.

Gdybyśmy zawiesili decyzję, narazilibyśmy się na zarzut, że nie potrafimy takiego dużego przetargu przeprowadzić. Co najważniejsze, stracilibyśmy cały rok programu modernizacji sił zbrojnych, a to już byłby niewybaczalny błąd. Szczególnie w przypadku obrony przeciwlotniczej, która jest przestarzała, i przeciwrakietowej, której w  ogóle nie mamy.

Mamy świadomość wagi tych rozstrzygnięć. Decyzje są naprawdę dobre dla sił zbrojnych i kraju. I jesteśmy gotowi ich bronić.

Zacznijmy od ważniejszej z geopolitycznego punktu widzenia obrony przeciwrakietowej i  przeciwlotniczej Wisła. Jeszcze dwa miesiące temu mówił pan, że obaj oferenci - Amerykanie i Francuzi - nie spełniają naszych warunków.

- Mówiłem, że zestawy nie spełniały wszystkich warunków. Chodzi o  warunek sieciocentryczności (możliwości działania w systemie obrony przeciwlotniczej) i o radar zdolny do pracy w zakresie 360 stopni. Te warunki będą spełniać systemy w konfiguracji docelowej. W trakcie postępowania otrzymaliśmy zapewnienie producentów, że w okresie przejściowym - zanim otrzymamy nasze zestawy - do Polski zostaną wysłane zestawy, którymi oni dysponują.

Gdy negocjacje przeszły na poziom rozmów międzyrządowych, administracja USA i rząd Francji zagwarantowały, że w Polsce pojawią się oddziały z zestawami przeciwlotniczymi i przeciwrakietowymi. To bardzo ważna decyzja o  znaczeniu militarnym. Będziemy bezpieczniejsi już w chwili podpisania kontraktu. Zyskamy możliwości, których do tej pory nie mieliśmy. I co ważne, skończy się szantażowanie ze strony Rosji rakietami Iskander z  Kaliningradu.

Do tej pory nikt nie testował możliwości zestrzelenia rakiet Iskander.

- Z symulacji cyfrowych wynika, że zestawy Patriot i pociski PAC-3MSE takie możliwości mają.

Co zadecydowało, że wygrali Amerykanie? Pojawia się podejrzenie, że to decyzja stricte polityczna.

- Proszę mi wierzyć, rozpatrywano tyle kryteriów technicznych, że po prostu nie ma możliwości, aby to kwestie polityczne były decydujące. Decyzja była naprawdę kompleksowa i w każdym aspekcie niewielką przewagę miała propozycja amerykańska. Przy czym należy podkreślić, że także propozycja francuska i warunki, jakie nam przedstawił francuski rząd, były bardzo dobre.

Kiedy pierwsze dostawy?

- W ciągu trzech lat od podpisania umowy otrzymamy dwie baterie w  standardowej konfiguracji. Kolejne będą już w konfiguracji docelowej. Łącznie zamawiamy osiem baterii.

Druga ważna decyzja to śmigłowce. Do testów został wybrany francuski Caracal, co oznacza jego niemal pewne zwycięstwo. Czy spodziewa się pan protestów związkowców z zakładów w Świdniku, który oferował AW 146, i w Mielcu, który chciał sprzedać black hawki?

- Ja nie wykluczam protestów, zresztą mieliśmy już w tej sprawie zapowiedzi. Chciałbym jednak, aby wszyscy zdawali sobie sprawę, że mogliśmy wybrać Caracala albo w ogóle unieważnić przetarg. Propozycje Świdnika i Mielca nie spełniały naszych wymagań. Nie było potrzeby unieważniania przetargu, bo Caracal je spełniał.

Potrzebujemy "wołu roboczego" - śmigłowca, który zastąpiłby Mi-8 i  Mi-17. Śmigłowca przeznaczonego do transportu, wsparcia bojowego, ale także zdolnego brać udział w akcjach ratowniczych i służyć do zwalczania okrętów podwodnych. Który potrafi zabrać 12 żołnierzy z pełnym wyposażeniem plus trzech członków załogi. Krytycy twierdzili, że po prostu takiego śmigłowca nie ma. My pokazaliśmy, że jest.

Przy czym uwaga - to nie jest tak, że śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych to nie to samo co śmigłowce transportowe. To są te same platformy. Chodzi o to, aby obie konstrukcje wykorzystywały co najmniej 50 proc. tych samych części.

Dzięki temu oszczędzamy na obsłudze technicznej, na szkoleniu, bo w jednym ośrodku będą szkoleni specjaliści z wojsk lądowych, specjalnych i Marynarki Wojennej. To naprawdę dobre, optymalne rozwiązanie.

Ponoć francuski śmigłowiec jest najdroższy.

- To nie jest prawda. Ceny oferowanych śmigłowców są podobne. Jednak przekraczają nasze oczekiwania, więc zmniejszymy zamówienie z 70 śmigłowców do 50. Jedna eskadra w brygadzie kawalerii powietrznej pozostanie na śmigłowcach Mi-17. Zamierzamy też w związku ze zmianami w  systemie europejskiego bezpieczeństwa jak najszybciej zakupić śmigłowce uderzeniowe, które zastąpią Mi-24.

Dyrekcje fabryk w Świdniku i Mielcu argumentują, że przyznanie zamówienia Eurocopterowi, który dopiero będzie budował swoje zakłady w Polsce, jest ciosem w nasz przemysł obronny.

- To kolejne nieporozumienie. Airbus, którego elementem jest Eurocopter, ma zakłady w  Warszawie, gdzie produkowane są m.in. elementy samolotu CASA. Są jeszcze zakłady w Łodzi, w których chce stworzyć montownię i centrum serwisu. Do tej pory były one nastawione na obsługę techniki postradzieckiej i zupełnie zapomniane. W tych ośrodkach zostaną ulokowane inwestycje. W przeszłości taką szansę uzyskały Mielec i  Świdnik, teraz otrzymają ją także inne ośrodki.

To nie jest zresztą tak, że Mielec i Świdnik zostają opuszczone przez polskie siły zbrojne. W Mielcu zamawialiśmy i serwisujemy samoloty Bryza, w  Świdniku śmigłowce Głuszec, poza tym serwisowane są wszystkie śmigłowce W-3. Ten kontrakt to szansa stworzenia nowych miejsc pracy.

Politycy opozycyjni z Lubelszczyzny i Podkarpacia twierdzą, że ta decyzja dyskryminuje ich regiony, bo tam wygrywa PiS. Suflują, że zakup francuskiego śmigłowca wynika z tego, iż Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej i była potrzebna pomoc Francji.

- To absurd. Ale co ja zrobię, że ludzie czasami mówią takie głupoty. Oferta francuska była najlepsza także z punktu widzenia inwestycji i transferu technologii. To ocena nie tylko nasza, ale także Ministerstwa Gospodarki. Mam przekonanie, że podjęliśmy optymalne decyzje dobre dla polskich sił zbrojnych, ale co ważne dla gospodarki, pozwalające na największy transfer technologii.

Obronne decyzje rządu

- Rząd podjął decyzje, które zwiększają bezpieczeństwo Polski w  niebezpiecznym świecie - ocenił wczorajszą decyzję rządu prezydent Bronisław Komorowski. Rząd zdecydował, że tarcza antyrakietowa powstanie we współpracy z USA, a do testów zostanie skierowany francuski śmigłowiec Caracal.

Prezydent po spotkaniu z premier Ewą Kopacz i szefem MON Tomaszem Siemoniakiem nie krył satysfakcji, bo w 2011 r. był inicjatorem budowy tarczy antyrakietowej. Ostateczne negocjacje w sprawie programu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej średniego zasięgu "Wisła" mają być przyspieszone i jeszcze w maju min. Siemoniak w tej sprawie pojedzie do Waszyngtonu.

Oprócz decyzji o wyborze francuskiego śmigłowca wielozadaniowego rząd zdecydował, by przyspieszyć wybór śmigłowca uderzeniowego, który zastąpi Mi-24. Do tej pory jednak nie wybrano dostawcy tego sprzętu.

- Niedługo zostaną rozstrzygnięte inne przetargi wzmacniające polską obronność - zaznaczył prezydent.

Jego zdaniem polskie decyzje powinny wpłynąć na zwiększenie wydatków zbrojeniowych krajów Unii Europejskiej i NATO.

Przyznał, że rodzi to obawy o zwiększenie deficytu budżetowego. Ale zapowiedział, że zgłosi inicjatywę, aby finansowanie modernizacji sił zbrojnych zostało wyłączone z procedury unijnej nadmiernego deficytu.